wtorek, 21 grudnia 2010

Pies i kapcie

No wreszcie - pies przynosi kapcie mi do ręki. Bravo Bravo :).
Już myślałam, że tego psa się nie da tego nauczyć - ale to tylko dowodzi temu, że ja niestety nie mam talentu do szkolenia zwierzaków. Muszę to nadrobić ilością ćwiczeń - ale jak widać da się.
Przeczytałam książkę "Najpierw wytresuje kurczaka". Bardzo dużo ciekawych rzeczy można się z niej dowiedzieć. Dowiedziałam się np. że aby nauczyć kogoś łańcucha zachowań, trzeba naukę zacząć od końca. Czyli od tego, aby kapeć znalazł się w mojej ręce - to jest oczywista oczywistość. Pies się tego nauczył może w 15 minut. 

P.S.
Dla tych co nie wierzyli, że pies będzie na mnie w domu czekał z kapciami w pyszczku mam wiadomość - już jestem blisko osiągnięcia celu :P

wtorek, 7 grudnia 2010

Koń cd...

Konia dalej uczyłam komendy token - bardzo ładnie szło - nawet odchodził ode mnie na jakieś trzy kroki  żeby dotknąć tokena :) ale sprawiało mu to wielką trudność.  Zauważyłam, że odchodzenie od kogoś kto ma nagrody to straszna rzecz dla szkolonych zwierzaków i bardzo dłuuuugo się tego uczy.

Później postanowiłam nauczyć  konia czegoś siedząc na nim. Skończyło się tylko i wyłącznie na  nauce konia jedzenia smakołyków od jeźdźca który na nim siedzi. Dobrze że miałam pomocnika :P bo koń zanim załapał, że żeby dostać nagrodę trzeba mocno wykręcić łeb to się kręcił w kółko. Dobrze że była osoba która mu troszkę pomogła (naprowadziła na nagrody)- bo mogło to się nie wesoło skończyć :)

środa, 1 grudnia 2010

Rybka - kontynuacja

Z rybką (w sumie to rybkami) jestem na etapie kojarzenia dźwięku klikera z nagrodą. W wykonaniu rybek jest to technicznie trudne, gdyż ciężko jest rybce podstawić jedzenie prosto pod nos. Mam problem z wyborem rybki do treningów. Rybka, która się różni od pozostałych jest najbardziej niemrawa i płochliwa - więc nie chciałabym z nią pracować. Natomiast pozostałe 4 są takie same i nie jestem w stanie ich rozróżnić. Więc na dzień dzisiejszy nie wiem co zrobić - może ta inna się jeszcze rozkręci...

Koń - token

Bardo fajnie nam się ćwiczyło naukę tokena z konikiem w sobotę. Bardzo szybko poszło. Jestem  z siebie dumna bo zakończyłam sesję dość szybko na bardzo dobrze wykonanych komendach. Sprawia mi to dużą trudność, ponieważ jak coś dobrze idzie to bardzo szybko chcę podnieść kryterium i często się potem kończy tak, że koń nie wie o co chodzi. Więc tym razem sesja chyba potrwała tylko 10 minut  z czego jestem bardzo dumna.
W niedziele ja zachęcona sukcesami z dnia poprzedniego chciałam kontynuować naukę, ale koń odmówił posłuszeństwa - wszystko było ciekawsze niż ja i moje smakołyki. Ale bez żadnej urazy w stylu "koń mnie już nie kocha" nie próbowałam jej nawet namawiać na sesję - po prostu ją olałam . Z czego też jestem zadowolona bo zazwyczaj takie porażki brałam bardzo do siebie - a w niedziele po prostu postanowiłam poczekać na inny dzień, aż będzie miała ochotę poćwiczyć.

czwartek, 25 listopada 2010

Filmik z kotem


Powyżej pierwsza komenda  dla kota - nauka odwracania głowy w bok. Jak ładnie widać ile błędów popełnia trener. Ja naliczyłam co najmniej trzy poważne :p
Czas - 35 s - jak kot ładnie świadomie odwrócił głowę - a ja nie kliknęłam . Jakbym wtedy kliknęła to kot by był już nauczony prawdopodobnie - a tak potem w kilka klików musiałam to naprawiać.
Czas - ok 1.40 za szybko chciałam podnieść kryterium. Pomyślałam sobie, że jak się tak szybko uczy to może się zacznie obracać cały w prawo - ale nie poszło...
Później widać ładnie jak kotek się znudził, a ja klikając byle gdzie próbuję go zachęcić do dalszej  nauki (albo coś gadając do niego) no  normalnie masakra. Tyle błędów a kot i tak załapał. Kurczak by tego nie wybaczył tak szybko.

Jak nie popełniamy błędów to się nie uczymy. Dobrze że teraz są kamery - można się nagrać i popatrzeć co się źle robiło.

P.S. Wiem, że nie ma dźwięku - postaram się to naprawić ale nie wiem jak długo mi to zajmie.


środa, 10 listopada 2010

Nowe komendy dla psa i konia

Rozpoczęłam naukę konia brania samemu wędzidła do pyska. Idzie mam wrażenie bardzo powoli - ale jest już jakiś postęp. Jestem na etapie tego, że koń jakieś 2 ~ 3 sekundy potrafi dotykać pyskiem wędzidła. Następnym etapem będzie dotykanie zębami wędzidła.
Psa uczę aktualnie mówienia nie (czyli kręcenia głową na nie). Komendą do tego będzie "Jesteś głodna" a pies mówi, że nie :)   Na razie  umie przekręcić głowę dwa razy jeszcze bez komendy - ale już widać, jak to zabawnie wygląda.
A dawno o rybkach nie pisałam. Aktualnie uczę je jeść z ręki. Idzie jakoś, ale bardzo powoli gdyż one muszą być troszkę przegłodzone, żeby jadły z ręki wiec mogę je ta ćwiczyć co jakieś 4 dni. Oczywiście ta rybka, z którą zaczęłam zabawę na początku nie je z ręki więc będę ją musiała wymienić na inną - tylko że jest taki problem, że pozostałe są identyczne i nie wiem jak je będę rozróżniać.

czwartek, 4 listopada 2010

Kliker - wątpliwości

Po wczorajszej przygodzie nasuwają mi się pytania i wątpliwości co do skuteczności pozytywnego szkolenia.  Prawdopodobnie nigdy by mi się nie udało nauczyć tego psa nie wchodzenia na pastwisko za pomocą pozytywnego wzmocnienia, gdyż nagroda w postaci pogonienia sobie czegoś dużego co ucieka jest sporo większa niż jakiś tam smakołyk czy cokolwiek innego. I po raz pierwszy mam wątpliwości czy tak naprawdę wszystkiego jesteśmy w stanie nauczyć za pomocą klikera. Muszę mocno przemyśleć sprawę i wyciągnąć wnioski.  Następnym razem postaram się opisać za i przeciw.

Pies się ukarał sam

Od bardzo długiego czasu nie stosuje już kar w zasadzie w żadnym przypadku. Zarówno w życiu prywatnym jak i podczas szkolenia zwierzaków. W czwartek byłam z psem u konia i pies się ukarał w zasadzie mocno sam i bardzo szybko się nauczył. Ale od początku:
Pies jest bardzo dobrze nauczony komendy zostań. Potrafi naprawdę długo i cierpliwie czekać jak się go zostawi, ale nie potrafił tego robić u koni. Tzn bardzo mi zależało na tym, aby pies nie wchodził na pastwisko jak idę łapać konia. Niestety większa motywacją było pogonienie sobie konia, niż siedzenie i czekanie na nagrodę.  Więc zawsze za mną właził i nie za bardzo potrafiłam sobie z tym poradzić. Ale we wtorek przypadkiem stało się chyba coś dobrego (mimo, że pewnie bolało).  A mianowicie podczas gdy ja otwierałam bramkę z patucha piesek postanowił sobie wbiec na pastwisko - oczywiście zaplątał się trochę w pastucha i bardzo mocno go pokopało prądem.  Pastuch trochę się mu zaplątał za ogon i dostał kilka razy. Poskutkowało to tym co bardzo wcześniej chciałam osiągnąć, żeby pies nigdy nie wchodził na pastwisko. Piesek już więcej (mam nadzieję, że tak już na zawsze zostanie) nie wszedł na pastwisko - grzecznie czekał przed wejściem. Nie wszedł na pastwisko nawet wtedy jak stracił mnie z oczy - no normalnie super.
Jest jeszcze ciąg dalszy tej historii.  Poszłam lonżować konia - i tutaj też był problem bo piesek zamiast grzecznie siedzieć w miejscu gdzie go zostawię to cały czas podbiegał do mnie lub do konia. I jak tak do mnie przybiegł to jeden raz bat mi się zawinął za psi ogon. I pies prawdopodobnie automatycznie to skojarzył z wydarzeniem z przed kilku minut jak mu się pastuch zaplątał w ogon i uciekł z miejsca gdzie lonżowałam konia. Bardzo grzecznie sobie siedział w bezpiecznym miejscu i nie podbiegał już do konia.

poniedziałek, 25 października 2010

Naprawa konia

Uczy się konia szybko - ale oducza - no masakra, ile to czasu zajmuje. No ale koń w miarę oduczony cofania jak się idzie w jego kierunku. Koń po prostu zamiast cofać się na machanie ręką (co miało być według mojego zamysłu komendą na cofanie), ubzdurał sobie, że komenda do cofania jest to, że idzie się w jego kierunku. Ale już prawie to naprawiłam.  Mogę go nawet obejść naokoło i się nie ruszy. Oczywiście koń zostaje po komendzie zostań.

piątek, 22 października 2010

Plus i minus dla konia

Zacznę od plusa.  Konik bardzo ładnie załapał, że osoba z saszetką na pasku jest to ta osoba, która będzie go szkolić i wtedy koń zaczyna myśleć co by tu zrobić, żeby dostać nagrodę. Kombinuje wtedy jak "koń pod górę" - przemieszcza się w różnych kierunkach, rusza głową w różne strony i tak dalej.  To że robi różne dziwne nowe rzeczy tylko dla osoby z saszetką jest super - bo jakby to robił dla "wszystkich" wtedy by było ciężko podejść do konia bo nigdy by nie było wiadomo co wykombinuje, a tak bez saszetki koń się zachowuje po koniowemu - czyli nie kombinuje - stoi spokojnie. Oczywiście jest już tak, że komendy, których jest już nauczony wykonuje dla każdego nawet bez nagradzania.

Teraz minus - pewnie bardziej dla mnie niż dla konia - nauczyłam konia czegoś trochę dziwnego...  To musiało się stać chyba podczas nauki cofania. Niby jest wyraźny sygnał ręką na cofanie i koń go kuma, ale nauczył się też, że jak idę w jego stronę i jestem już blisko to też się cofa. Skutkuje to tym, że nie mogę podejść do konia z boku podczas sesji, bo koń cały czas idzie do tyłu. Próbowałam go wczoraj tego oduczyć troszkę pod koniec chyba załapał. Z obserwacji koleżanki z boku wygląda na to, że mogłam trochę za ostro iść w jego stronę. Bo patrzyłam mu w oczy i szłam dość szybko - po prostu po koniowemu go od siebie odganiałam - może tu był błąd - następnym razem spróbuję iść w jego stronę trochę delikatniej.  Tak czy inaczej teraz mam co naprawiać, no ale bez grubszych błędów się raczej nie obędzie.

czwartek, 14 października 2010

Ciąg dalszy klikania

Oj dawno nei pisałam, tak naprawde to miałam spory przestój w trenowaniu - sporo ponad tydzień. Musiałam chyba odpocząć. Ale znowu zaczęłam - od poniedziałku :) O dziwo bardzo dobrze mi idzie - tylko trzeba bardzo dużo cierpliwości....
Piesek kontynuował naukę chodzenia na miejsce - oddalenie od nagrody to straszna trauma - ale jestem konsekwentna i całkiem go olewam jak mnie nie słucha. No i nawet wychodzi nam - pies idzie do spania już na odległość jakiś 5 metrów więc nie jest źle :). Będziemy ćwiczyć dalej.
Ćwiczyłam również z koniem. Bardzo ładnie się już rozklikała - bardzo ładnie to teraz widać jak myśli i kombinuje co by tu zrobić żeby dostać nagrodę. Bardzo ładnie już chodzi za mną, zostaje i się cofa. Wczoraj ją jeszcze uczyłam opuszczania głowy na komendę. Opuszczanie głowy wyszło super - tylko jeszcze nie wiem czy z komenda załapała. Przede mną teraz największe wyzwanie na mój tajming. Bo chciałabym, żeby koń trzymał głowę w dole a to będzie dla mnie bardzo trudne.
Stało się tak z koniem, że teraz go nie interesuje trawa - tylko cały czas chce ćwiczyć -  i nie za bardzo mam jak z nim robić przerwy. Muszę coś wymyślić....

czwartek, 30 września 2010

Rybka

Wczoraj miałam następną wenę i postanowiłam nauczyć czegoś rybkę (taką z akwarium).
Zaczęłam od odseparowania jej - czyli włożenia do kotnika.  Oczywiście na początku była zestresowana (tak widać jak rybka jest zestresowana) jak się uspokoiła to postanowiłam ją karmić z ręki. Niestety nie nauczyła się tego -  jak tylko wkładałam rękę do kotnika to bardzo się bała. Więc pokarmiłam ją trochę tak normalnie i opuściłam kotnik na dno tak żeby sobie mogła sama z niego wypłynąć a potem ewentualni wypłynąć.  I tu zdziwienia - wypłynęła sobie z tego kotnika na chwilę tylko i zaraz wróciła - i siedziała tam prawie cały czas - sama odseparowana od innych rybek. Hmm nie za bardzo mogę zinterpretować dlaczego? Czyżby po jednym razie tak bardzo jej się już pokojarzył z jedzeniem, że miała nadzieje że tam znowu coś dostanie? Tego nie wiem. Natomiast wiem, że zanim zacznę szkolenie to muszę ją oswoić z karmieniem z ręki (albo wymyślić jakiś inny sposób)

P.S. 1
Kotnik to taki pojemnik w którym się chowa mały narybek (żeby go inne rybki nie zjadły) doskonale  się nadaje do miejsca w którym można szkolić rybkę.

P.S. 2
Problem z tym czy dalej psa uczyć szukania prawdziwków się sam rozwiązał. Grzyby zostały zjedzone a do przyszłego roku nie planuję nabywać następnych.

poniedziałek, 27 września 2010

Podsumowanie weekendu

Po weekendzie tak pełnym emocji nadszedł czas na w miarę możliwości obiektywne wnioski.
Najważniejsza rzecz to motywacja. Fajnie, że odkryłam to co motywuje mojego konia. Myślałam początkowo, że chodzi o rodzaj nagrody (próbowałam, brzoskwinie, banany, chleb) a tu okazało się, że konikowi chodzi o ilość.

Druga bardzo ważna sprawa, która prawdopodobnie bardzo ładnie wyszła przy moim psie - to to że jestem niekonsekwentna. Jak pies nie chciał robić jakiejś komendy, to nie wymagałam żeby ją zrobił tylko zmieniałam na jakąś inną prostszą która pies lubił robić. Ale okazuję się, że tak się nie powinno robić. jest komenda - znasz ją to masz wykonać i już.

Trzeci bardzo duży mój problem - który mam nadzieję będzie łatwo wyeliminować tylko trzeba myśleć - to to, że przy uczeniu nowej komendy jak zwierzak zrobi coś innego ładnie to ja go za to nagradzam. Sama się sobie dziwie jak można tak robić. No ale póki popełniam błędy to znaczy, że się uczę - szkoda tylko, że przy tym cierpią zwierzaki :(

Motywacja II - niedziela

Postanawiam zapomnieć o porażkach z poprzednich dni - wypoczęta i zmotywowana mam w planach nauczyć psa szukać prawdziwków.  Po grzybobraniu akurat sporo ich było w domu. Początek dość prosty - pies szybko się uczy dotykać nosem grzyba. I powtórka z wczoraj - odsuwam troszkę dalej grzyba - i koniec pies do niego nie pójdzie. jest chyba jakaś niewidzialna granica odległości ode mnie której pies nie przekroczy. Po przesuwałam grzyba może o 10 cm kilka razy i w pewnym momencie stop. Znowu bezczelnie patrzą się na mnie te ślepia i nic (czy pies to może robić złośliwie?). No ale nic to - dzisiaj postanawiam być pierwsza - to ja ją olewam. Odwracam się od niej - nie patrzę na nią i zajmuję się swoimi sprawami (czy to jest już kara?). Pies chyba zgłupiał. Pomyślał chwilę poczekał i podszedł do grzyba - no i to był przełom. Oczywiście nie kliknęłam jej wtedy bo nie było komendy - ale był to jakiś tam sygnał dla mnie, że ona jednak chce ćwiczyć (komenda do szukania grzybów to grzybek). No i dalej poszło już fajnie - szukała tego grzyba - odchodziła nawet tak daleko, że mnie nie widziała także spoko.
Dlaczego uczenie psa szukania grzybów może być niebezpieczne. Bo pies się zaczyna interesować grzybami - i czasem się zdarzy, że weźmie grzyba do pyska - a co jak w lesie pomyli sobie prawdziwka z muchomorem i zje kawałek? Tak więc, żeby tego uniknąć postanowiłam jeszcze wczoraj nauczyć psa szukać tylko prawdziwków. Uczyłam ją tak jak się uczy kurę wybierać jednej karty. Bardzo dobrze szło - jak już skonwertuję filmiki to umieszczę bo fajnie wyszło.  Zakończyłam sesję w miarę zadowolona. Jednak nie wiem czy będę kontynuować naukę szukania grzybów - chyba ryzyko, że pies zje jakiś trujący grzyb przypadkiem jest zbyt duże - no ale jeszcze się zastanowię.

Tylko kot mnie kocha - sobota

No masakra jakaś. Po wczorajszej niezbyt udanej sesji z koniem - chce jakoś sobie poprawić humor i ćwiczę z psem. Początkowo idzie super - uczę komendy na miejsce (czyli ma wejść do swojego koszyka). Po jakiś 10 minutach pies załapuje o co chodzi. No to się cieszę. Krótka przerwa i odsuwam koszyk trochę dalej. No i masakra - te czarne oczy wpatrują się we mnie bezczelnie i udają, że nie wiedza o co chodzi. No masakra. Ale nie odpuszczam - bo koszyk przesunęłam może o 30 cm. Myślę sobie daj jej szanse uwierz w psiaka. No i tak się gapi w moje oczy gapi i odchodzi zajmować się swoimi sprawami. No to mi się jeszcze nigdy nie zdarzyło - żeby mój pies odszedł od jedzenia, które trzymam w ręce i nie chciał ćwiczyć. No znowu porażka. Mocno zdemotywowana i niewiedząca dlaczego tak się stało jak się stało zakańczam sesję. Nie proszę psa o nic więcej - niech zabiera zabawki i idzie na swoje podwórko. Grrrrr....
Dochodzę do wniosku, że tylko kot mnie kocha - bo ładnie wykonuje moją jedną nauczoną komendę.

Motywacja - piątek

Rozpoczynam sesję z koniem - początkowo nie mogę znaleźć miejsca - ale po chwili ujeżdzalnia się zwalania - więc super mamy całą dla siebie.
Początek sesji makabryczny - koń wcale nie chce pracować - ciągle ucieka na trawę. Jak go przyprowadzę na środek to może dwa kliki i koń ucieka. Kilka podejść nie dale rezultatu - koń po prostu nie chce się uczyć. Myślałam, że będę musiała czekać na zimę, aż zasypie trawę. Mam zamiar już skończyć sesję - koń coś  tam niewielkiego zrobił i ponieważ chciałam się pozbyć nagród które przygotowałam to daje koniowi nie jeden plasterek marchewki ale tak z pięć. No i zaskoczyło !!!! Hip hip hura (a myślałam, że mam jakiegoś nie teges konia - a to znowu coś z trenerem było nie tak). Za większą nagrodę konik już bardzo ładnie zaczął pracować. Oczywiście z tego szczęścia ja niestety popełniłam kilka poważnych błędów (bo jak mózg myśli ale fajnie ale fajnie - to chyba ma problem z wykonywaniem czynności - znowu kliknęłam tam gdzie nie trzeba - bo daję koniowi sygnał do tego żeby poszedł za mnie ale ładnie się zaczął cofać - to ja kliknęłam bo przecież tak ładnie się cofa - oczywiście zdałam sobie sprawę z tego jaki to poważny błąd i nie zrobię go więcej obiecuję). Po tym błędzie zrobiłam jeszcze tylko może pięc poprawnych już klików i zakończyłam sesję - chyba za dużo emocji było z mojej strony. Najpierw duży smutek, że koń nie ćwiczy (miało być bez emocji, ale niestety te emocje są - więc przy takiej lekkiej porażce od razu nachodzą na zmianę myśli, że z koniem jest coś nie tak, albo że ja jestem beznadziejna). A potem atak  pozytywnych emocji  - że jednak koń jest super  i wogule, i że tylko albo aż chodziło o dobranie odpowiedniej motywacji.
Generalnie rzecz biorąc nie uważam tej sesji za zbyt udaną - za dużo emocji z mojej strony. Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy. No dobra pewnie się powtórzy - ale mam nadzieję, że się zorientuję trochę wcześniej.

piątek, 24 września 2010

Kot - komenda "poproś"

Ten mały koteczek normalnie uczy się jak burza - wystarczą jakieś 4 kliki, żeby nauczył się nowej rzeczy. Oczywiście bardzo szybko się nudzi, i te sesje muszą być króciutkie, ale uczy się jednej rzeczy na sesje. Wczoraj pięknie "prosił". W najbliższym czasie mam zamiar mu dołączyć komendę.

Koń przed kurczakami

Postaram się opowiedzieć co mój (nasz) konik osiągnął jeszcze przed szkoleniem kurczakowym.
Pierwsza sesja to tylko skojarzenie klikania z nagrodą. Udało się bez problemowo. Na drugiej sesji klacz mnie baaaaardzo zaskoczyła -strasznie chętnie ćwiczyła i nauczyła się trzech komend - do mnie, zostań, cofaj. Byłam po prostu w szoku bo bardzo szybko to poszło.
Niestety trzecia sesja nam nie za bardzo poszła - nie miałyśmy dla siebie spokojnego miejsca (ujeżdżalnia zajęta) tylko krótko powtórzyłam komendy, których nauczyłam ją wcześniej.
Czwarta sesja była niestety porażką - koń nie chciał ćwiczyć wcale - trawa była znacznie ważniejsza niż moje smakołyki, więc w sumie zakończyłam sesję zanim się rozpoczęła.
Od tej pory nie ćwiczyłam z koniem - ale poczytałam sobie wczoraj o szkoleniu klikerowym koni i znów mam ochotę dzisiaj spróbować - mam nadzieję, że mi się uda.

Taka mała dygresja. Od czasu jak pokazałam klaczce kliker to mam (w zasadzie to mamy) wrażenie, że dużo bardziej chętnie trenuje "starymi" metodami. Ciekawe czy to ma ze sobą związek?

Aha - ważne, żeby dopisać - uczenie dużych zwierząt metoda klikerową może być niebezpieczne. Postaram się wytłumaczyć mniej więcej dlaczego - ale uwaga to moje teorie i pewnie są słuszne tylko mogą być źle wytłumaczone (tutaj bardzo przydałby mi się drugi poziom szkolenia kurczaków - ale z tym trzeba poczekać do wiosny).
Pierwsza sprawa - podczas szkolenia zwierzęta wydaje się, że to one rządzą i czasem mogą się mocno wkurzyć jak coś robią i nie dostają nagrody.
Drugą sprawą - jest to, że uczymy zwierzęcia kreatywności - czyli zrób coś a ja  Cię za to nagrodzę. Zwierzak wtedy wymyśla różne rzeczy i może się zdarzyć, że wymyśli coś co jest dla nas niebezpieczne. Jeszcze nie miałam takiej sytuacji - jakby się zdarzyła to ją opiszę.

środa, 22 września 2010

Koza - fail

Wczoraj próbowałam wyszkolić kozę - niestety nie poszło.
Po jakiś 30 klikach nie załapała, że dostaje jedzenie  jak się na mnie nie pcha - a do tego jeszcze po tych 30 klikach znudziło jej się jedzenie - czyli nie miała motywacji do nauki. Zostałam zdemotywowana i zakończyłam szkolenie.
Plan na przyszłość - i tak ją czegoś nauczę. Muszę tylko znaleźć coś co bardzo lubi jeść i muszę mieć dużo cierpliwości. Nawet kura szybciej wszystko załapała niż koza - a może to ja coś źle robiłam....

wtorek, 21 września 2010

Kotek - początek

Koty są bardzo mądre i szybkie. W jakieś 40 klików nauczył się obracania głowy w prawo. Bardzo łatwo to poszło, więc na tym zakończyliśmy na razie. Docelowo miałam go nauczyć obracania się w jedną stronę, ale ponieważ kot nie ma jednej łapy to może to wyglądać trochę niehumanitarnie, więc nauczę go stawać na dwóch tylnich łapach (które ma) .

poniedziałek, 20 września 2010

Czego nie umiem

No proszę i jak szybko piszę drugiego posta.
Na szkoleniu okazało się, że mój tajming jest bardzo kiepski. Tzn. klikam nie wtedy kiedy trzeba - czyli albo za późno albo za wcześnie - i dlatego zwierzak może nie wiedzieć czego ja chcę od niego.  Postaram się nad tym popracować w najbliższym czasie. Jeszcze nie wiem jak, ale może coś wymyślę.

Początek

Zacznę od tego, że wszyscy piszą bloga to ja też !!!
Tak już mam :)
Chciałabym pisać bloga na temat szkoleń wszelakiego rodzaju zwierzaczków - nawet pisać nie dla innych, ale po to, aby gdzieś robić notatki z tego co uda mi się dokonać.
Dla ewentualnych przyszłych czytaczy - ostrzegam - bardo nieładnie i nieskładnie mówię po polsku - i pewnie z pisaniem będzie podobnie.
Wracam do tematu - właśnie wróciłam ze szkolenia kurczaków na Ranczu Stokrotka - i jestem bardzo zajawiona na dalszą cześć szkolenia moich zwierzaczków metodą wzmacniania dodatniego.
Mój piesek był uczony chyba zawsze poprzez wzmocnienie dodatnie - czyli nagradzanie za dobrze wykonane zadanie - i nigdy praktycznie nie był karany - chyba, że o tym nie wiem :P, bo dla psa podniesiony ton głosu może być już duża karą - a to niestety czasem się zdarzyło.
O samej metodzie szkolenia metodą wzmacniania dodatniego nie  będę się tu rozpisywać - gdyż jest dużo literatury  w internecie na ten temat i na pewno ja tego lepiej nie wytłumaczę.
Trochę historii wypadałoby tu opisać - skąd się wzięło moje zainteresowanie szkoleniem zwierzaków - ale na razie nie mam weny i może opiszę to kiedyś później.  W tym momencie chciałabym się pisać co  moje zwierzaki już umieją.
Pies - siada, leży, szczeka, podaje łapę, przychodzi na zawołanie - jak to pies.
Poza tym potrafi targetować - czyli dotykać noskiem przedmiotu - podchodzić do moich kapci i brać je z zęby. Chciałam go nauczyć przynoszenia moich kapci - ale niestety utknęłam gdzieś w martwym punkcie i nie udało mi się tego dokonać. Ale teraz po szkoleniu jestem już trochę mądrzejsza i mam nadzieje, że mi się to uda.
Mam  również konia - którego wstępnie nauczyłam chodzić za człowiekiem zostawać i cofać się na komendę.
Na szkoleniu dowiedziałam się,  że  uczenie takich dużych zwierzaków może być trochę niebezpieczne - więc zanim się znowu wezmę za konia to poćwiczę na kocie - który jeszcze nic nie umie.
No to tyle .
Off topic - ciekawe jak długo będę prowadzić tego bloga - bo mam do wielu rzeczy poza szkoleniem zwierzaków bardzo słomiany zapał.

Poniżej zdjęcia ze szkolenia - kurczak, który w zasadzie dolatuje do tokena: