Postaram się opowiedzieć co mój (nasz) konik osiągnął jeszcze przed szkoleniem kurczakowym.
Pierwsza sesja to tylko skojarzenie klikania z nagrodą. Udało się bez problemowo. Na drugiej sesji klacz mnie baaaaardzo zaskoczyła -strasznie chętnie ćwiczyła i nauczyła się trzech komend - do mnie, zostań, cofaj. Byłam po prostu w szoku bo bardzo szybko to poszło.
Niestety trzecia sesja nam nie za bardzo poszła - nie miałyśmy dla siebie spokojnego miejsca (ujeżdżalnia zajęta) tylko krótko powtórzyłam komendy, których nauczyłam ją wcześniej.
Czwarta sesja była niestety porażką - koń nie chciał ćwiczyć wcale - trawa była znacznie ważniejsza niż moje smakołyki, więc w sumie zakończyłam sesję zanim się rozpoczęła.
Od tej pory nie ćwiczyłam z koniem - ale poczytałam sobie wczoraj o szkoleniu klikerowym koni i znów mam ochotę dzisiaj spróbować - mam nadzieję, że mi się uda.
Taka mała dygresja. Od czasu jak pokazałam klaczce kliker to mam (w zasadzie to mamy) wrażenie, że dużo bardziej chętnie trenuje "starymi" metodami. Ciekawe czy to ma ze sobą związek?
Aha - ważne, żeby dopisać - uczenie dużych zwierząt metoda klikerową może być niebezpieczne. Postaram się wytłumaczyć mniej więcej dlaczego - ale uwaga to moje teorie i pewnie są słuszne tylko mogą być źle wytłumaczone (tutaj bardzo przydałby mi się drugi poziom szkolenia kurczaków - ale z tym trzeba poczekać do wiosny).
Pierwsza sprawa - podczas szkolenia zwierzęta wydaje się, że to one rządzą i czasem mogą się mocno wkurzyć jak coś robią i nie dostają nagrody.
Drugą sprawą - jest to, że uczymy zwierzęcia kreatywności - czyli zrób coś a ja Cię za to nagrodzę. Zwierzak wtedy wymyśla różne rzeczy i może się zdarzyć, że wymyśli coś co jest dla nas niebezpieczne. Jeszcze nie miałam takiej sytuacji - jakby się zdarzyła to ją opiszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz