czwartek, 30 września 2010

Rybka

Wczoraj miałam następną wenę i postanowiłam nauczyć czegoś rybkę (taką z akwarium).
Zaczęłam od odseparowania jej - czyli włożenia do kotnika.  Oczywiście na początku była zestresowana (tak widać jak rybka jest zestresowana) jak się uspokoiła to postanowiłam ją karmić z ręki. Niestety nie nauczyła się tego -  jak tylko wkładałam rękę do kotnika to bardzo się bała. Więc pokarmiłam ją trochę tak normalnie i opuściłam kotnik na dno tak żeby sobie mogła sama z niego wypłynąć a potem ewentualni wypłynąć.  I tu zdziwienia - wypłynęła sobie z tego kotnika na chwilę tylko i zaraz wróciła - i siedziała tam prawie cały czas - sama odseparowana od innych rybek. Hmm nie za bardzo mogę zinterpretować dlaczego? Czyżby po jednym razie tak bardzo jej się już pokojarzył z jedzeniem, że miała nadzieje że tam znowu coś dostanie? Tego nie wiem. Natomiast wiem, że zanim zacznę szkolenie to muszę ją oswoić z karmieniem z ręki (albo wymyślić jakiś inny sposób)

P.S. 1
Kotnik to taki pojemnik w którym się chowa mały narybek (żeby go inne rybki nie zjadły) doskonale  się nadaje do miejsca w którym można szkolić rybkę.

P.S. 2
Problem z tym czy dalej psa uczyć szukania prawdziwków się sam rozwiązał. Grzyby zostały zjedzone a do przyszłego roku nie planuję nabywać następnych.

poniedziałek, 27 września 2010

Podsumowanie weekendu

Po weekendzie tak pełnym emocji nadszedł czas na w miarę możliwości obiektywne wnioski.
Najważniejsza rzecz to motywacja. Fajnie, że odkryłam to co motywuje mojego konia. Myślałam początkowo, że chodzi o rodzaj nagrody (próbowałam, brzoskwinie, banany, chleb) a tu okazało się, że konikowi chodzi o ilość.

Druga bardzo ważna sprawa, która prawdopodobnie bardzo ładnie wyszła przy moim psie - to to że jestem niekonsekwentna. Jak pies nie chciał robić jakiejś komendy, to nie wymagałam żeby ją zrobił tylko zmieniałam na jakąś inną prostszą która pies lubił robić. Ale okazuję się, że tak się nie powinno robić. jest komenda - znasz ją to masz wykonać i już.

Trzeci bardzo duży mój problem - który mam nadzieję będzie łatwo wyeliminować tylko trzeba myśleć - to to, że przy uczeniu nowej komendy jak zwierzak zrobi coś innego ładnie to ja go za to nagradzam. Sama się sobie dziwie jak można tak robić. No ale póki popełniam błędy to znaczy, że się uczę - szkoda tylko, że przy tym cierpią zwierzaki :(

Motywacja II - niedziela

Postanawiam zapomnieć o porażkach z poprzednich dni - wypoczęta i zmotywowana mam w planach nauczyć psa szukać prawdziwków.  Po grzybobraniu akurat sporo ich było w domu. Początek dość prosty - pies szybko się uczy dotykać nosem grzyba. I powtórka z wczoraj - odsuwam troszkę dalej grzyba - i koniec pies do niego nie pójdzie. jest chyba jakaś niewidzialna granica odległości ode mnie której pies nie przekroczy. Po przesuwałam grzyba może o 10 cm kilka razy i w pewnym momencie stop. Znowu bezczelnie patrzą się na mnie te ślepia i nic (czy pies to może robić złośliwie?). No ale nic to - dzisiaj postanawiam być pierwsza - to ja ją olewam. Odwracam się od niej - nie patrzę na nią i zajmuję się swoimi sprawami (czy to jest już kara?). Pies chyba zgłupiał. Pomyślał chwilę poczekał i podszedł do grzyba - no i to był przełom. Oczywiście nie kliknęłam jej wtedy bo nie było komendy - ale był to jakiś tam sygnał dla mnie, że ona jednak chce ćwiczyć (komenda do szukania grzybów to grzybek). No i dalej poszło już fajnie - szukała tego grzyba - odchodziła nawet tak daleko, że mnie nie widziała także spoko.
Dlaczego uczenie psa szukania grzybów może być niebezpieczne. Bo pies się zaczyna interesować grzybami - i czasem się zdarzy, że weźmie grzyba do pyska - a co jak w lesie pomyli sobie prawdziwka z muchomorem i zje kawałek? Tak więc, żeby tego uniknąć postanowiłam jeszcze wczoraj nauczyć psa szukać tylko prawdziwków. Uczyłam ją tak jak się uczy kurę wybierać jednej karty. Bardzo dobrze szło - jak już skonwertuję filmiki to umieszczę bo fajnie wyszło.  Zakończyłam sesję w miarę zadowolona. Jednak nie wiem czy będę kontynuować naukę szukania grzybów - chyba ryzyko, że pies zje jakiś trujący grzyb przypadkiem jest zbyt duże - no ale jeszcze się zastanowię.

Tylko kot mnie kocha - sobota

No masakra jakaś. Po wczorajszej niezbyt udanej sesji z koniem - chce jakoś sobie poprawić humor i ćwiczę z psem. Początkowo idzie super - uczę komendy na miejsce (czyli ma wejść do swojego koszyka). Po jakiś 10 minutach pies załapuje o co chodzi. No to się cieszę. Krótka przerwa i odsuwam koszyk trochę dalej. No i masakra - te czarne oczy wpatrują się we mnie bezczelnie i udają, że nie wiedza o co chodzi. No masakra. Ale nie odpuszczam - bo koszyk przesunęłam może o 30 cm. Myślę sobie daj jej szanse uwierz w psiaka. No i tak się gapi w moje oczy gapi i odchodzi zajmować się swoimi sprawami. No to mi się jeszcze nigdy nie zdarzyło - żeby mój pies odszedł od jedzenia, które trzymam w ręce i nie chciał ćwiczyć. No znowu porażka. Mocno zdemotywowana i niewiedząca dlaczego tak się stało jak się stało zakańczam sesję. Nie proszę psa o nic więcej - niech zabiera zabawki i idzie na swoje podwórko. Grrrrr....
Dochodzę do wniosku, że tylko kot mnie kocha - bo ładnie wykonuje moją jedną nauczoną komendę.

Motywacja - piątek

Rozpoczynam sesję z koniem - początkowo nie mogę znaleźć miejsca - ale po chwili ujeżdzalnia się zwalania - więc super mamy całą dla siebie.
Początek sesji makabryczny - koń wcale nie chce pracować - ciągle ucieka na trawę. Jak go przyprowadzę na środek to może dwa kliki i koń ucieka. Kilka podejść nie dale rezultatu - koń po prostu nie chce się uczyć. Myślałam, że będę musiała czekać na zimę, aż zasypie trawę. Mam zamiar już skończyć sesję - koń coś  tam niewielkiego zrobił i ponieważ chciałam się pozbyć nagród które przygotowałam to daje koniowi nie jeden plasterek marchewki ale tak z pięć. No i zaskoczyło !!!! Hip hip hura (a myślałam, że mam jakiegoś nie teges konia - a to znowu coś z trenerem było nie tak). Za większą nagrodę konik już bardzo ładnie zaczął pracować. Oczywiście z tego szczęścia ja niestety popełniłam kilka poważnych błędów (bo jak mózg myśli ale fajnie ale fajnie - to chyba ma problem z wykonywaniem czynności - znowu kliknęłam tam gdzie nie trzeba - bo daję koniowi sygnał do tego żeby poszedł za mnie ale ładnie się zaczął cofać - to ja kliknęłam bo przecież tak ładnie się cofa - oczywiście zdałam sobie sprawę z tego jaki to poważny błąd i nie zrobię go więcej obiecuję). Po tym błędzie zrobiłam jeszcze tylko może pięc poprawnych już klików i zakończyłam sesję - chyba za dużo emocji było z mojej strony. Najpierw duży smutek, że koń nie ćwiczy (miało być bez emocji, ale niestety te emocje są - więc przy takiej lekkiej porażce od razu nachodzą na zmianę myśli, że z koniem jest coś nie tak, albo że ja jestem beznadziejna). A potem atak  pozytywnych emocji  - że jednak koń jest super  i wogule, i że tylko albo aż chodziło o dobranie odpowiedniej motywacji.
Generalnie rzecz biorąc nie uważam tej sesji za zbyt udaną - za dużo emocji z mojej strony. Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy. No dobra pewnie się powtórzy - ale mam nadzieję, że się zorientuję trochę wcześniej.

piątek, 24 września 2010

Kot - komenda "poproś"

Ten mały koteczek normalnie uczy się jak burza - wystarczą jakieś 4 kliki, żeby nauczył się nowej rzeczy. Oczywiście bardzo szybko się nudzi, i te sesje muszą być króciutkie, ale uczy się jednej rzeczy na sesje. Wczoraj pięknie "prosił". W najbliższym czasie mam zamiar mu dołączyć komendę.

Koń przed kurczakami

Postaram się opowiedzieć co mój (nasz) konik osiągnął jeszcze przed szkoleniem kurczakowym.
Pierwsza sesja to tylko skojarzenie klikania z nagrodą. Udało się bez problemowo. Na drugiej sesji klacz mnie baaaaardzo zaskoczyła -strasznie chętnie ćwiczyła i nauczyła się trzech komend - do mnie, zostań, cofaj. Byłam po prostu w szoku bo bardzo szybko to poszło.
Niestety trzecia sesja nam nie za bardzo poszła - nie miałyśmy dla siebie spokojnego miejsca (ujeżdżalnia zajęta) tylko krótko powtórzyłam komendy, których nauczyłam ją wcześniej.
Czwarta sesja była niestety porażką - koń nie chciał ćwiczyć wcale - trawa była znacznie ważniejsza niż moje smakołyki, więc w sumie zakończyłam sesję zanim się rozpoczęła.
Od tej pory nie ćwiczyłam z koniem - ale poczytałam sobie wczoraj o szkoleniu klikerowym koni i znów mam ochotę dzisiaj spróbować - mam nadzieję, że mi się uda.

Taka mała dygresja. Od czasu jak pokazałam klaczce kliker to mam (w zasadzie to mamy) wrażenie, że dużo bardziej chętnie trenuje "starymi" metodami. Ciekawe czy to ma ze sobą związek?

Aha - ważne, żeby dopisać - uczenie dużych zwierząt metoda klikerową może być niebezpieczne. Postaram się wytłumaczyć mniej więcej dlaczego - ale uwaga to moje teorie i pewnie są słuszne tylko mogą być źle wytłumaczone (tutaj bardzo przydałby mi się drugi poziom szkolenia kurczaków - ale z tym trzeba poczekać do wiosny).
Pierwsza sprawa - podczas szkolenia zwierzęta wydaje się, że to one rządzą i czasem mogą się mocno wkurzyć jak coś robią i nie dostają nagrody.
Drugą sprawą - jest to, że uczymy zwierzęcia kreatywności - czyli zrób coś a ja  Cię za to nagrodzę. Zwierzak wtedy wymyśla różne rzeczy i może się zdarzyć, że wymyśli coś co jest dla nas niebezpieczne. Jeszcze nie miałam takiej sytuacji - jakby się zdarzyła to ją opiszę.

środa, 22 września 2010

Koza - fail

Wczoraj próbowałam wyszkolić kozę - niestety nie poszło.
Po jakiś 30 klikach nie załapała, że dostaje jedzenie  jak się na mnie nie pcha - a do tego jeszcze po tych 30 klikach znudziło jej się jedzenie - czyli nie miała motywacji do nauki. Zostałam zdemotywowana i zakończyłam szkolenie.
Plan na przyszłość - i tak ją czegoś nauczę. Muszę tylko znaleźć coś co bardzo lubi jeść i muszę mieć dużo cierpliwości. Nawet kura szybciej wszystko załapała niż koza - a może to ja coś źle robiłam....

wtorek, 21 września 2010

Kotek - początek

Koty są bardzo mądre i szybkie. W jakieś 40 klików nauczył się obracania głowy w prawo. Bardzo łatwo to poszło, więc na tym zakończyliśmy na razie. Docelowo miałam go nauczyć obracania się w jedną stronę, ale ponieważ kot nie ma jednej łapy to może to wyglądać trochę niehumanitarnie, więc nauczę go stawać na dwóch tylnich łapach (które ma) .

poniedziałek, 20 września 2010

Czego nie umiem

No proszę i jak szybko piszę drugiego posta.
Na szkoleniu okazało się, że mój tajming jest bardzo kiepski. Tzn. klikam nie wtedy kiedy trzeba - czyli albo za późno albo za wcześnie - i dlatego zwierzak może nie wiedzieć czego ja chcę od niego.  Postaram się nad tym popracować w najbliższym czasie. Jeszcze nie wiem jak, ale może coś wymyślę.

Początek

Zacznę od tego, że wszyscy piszą bloga to ja też !!!
Tak już mam :)
Chciałabym pisać bloga na temat szkoleń wszelakiego rodzaju zwierzaczków - nawet pisać nie dla innych, ale po to, aby gdzieś robić notatki z tego co uda mi się dokonać.
Dla ewentualnych przyszłych czytaczy - ostrzegam - bardo nieładnie i nieskładnie mówię po polsku - i pewnie z pisaniem będzie podobnie.
Wracam do tematu - właśnie wróciłam ze szkolenia kurczaków na Ranczu Stokrotka - i jestem bardzo zajawiona na dalszą cześć szkolenia moich zwierzaczków metodą wzmacniania dodatniego.
Mój piesek był uczony chyba zawsze poprzez wzmocnienie dodatnie - czyli nagradzanie za dobrze wykonane zadanie - i nigdy praktycznie nie był karany - chyba, że o tym nie wiem :P, bo dla psa podniesiony ton głosu może być już duża karą - a to niestety czasem się zdarzyło.
O samej metodzie szkolenia metodą wzmacniania dodatniego nie  będę się tu rozpisywać - gdyż jest dużo literatury  w internecie na ten temat i na pewno ja tego lepiej nie wytłumaczę.
Trochę historii wypadałoby tu opisać - skąd się wzięło moje zainteresowanie szkoleniem zwierzaków - ale na razie nie mam weny i może opiszę to kiedyś później.  W tym momencie chciałabym się pisać co  moje zwierzaki już umieją.
Pies - siada, leży, szczeka, podaje łapę, przychodzi na zawołanie - jak to pies.
Poza tym potrafi targetować - czyli dotykać noskiem przedmiotu - podchodzić do moich kapci i brać je z zęby. Chciałam go nauczyć przynoszenia moich kapci - ale niestety utknęłam gdzieś w martwym punkcie i nie udało mi się tego dokonać. Ale teraz po szkoleniu jestem już trochę mądrzejsza i mam nadzieje, że mi się to uda.
Mam  również konia - którego wstępnie nauczyłam chodzić za człowiekiem zostawać i cofać się na komendę.
Na szkoleniu dowiedziałam się,  że  uczenie takich dużych zwierzaków może być trochę niebezpieczne - więc zanim się znowu wezmę za konia to poćwiczę na kocie - który jeszcze nic nie umie.
No to tyle .
Off topic - ciekawe jak długo będę prowadzić tego bloga - bo mam do wielu rzeczy poza szkoleniem zwierzaków bardzo słomiany zapał.

Poniżej zdjęcia ze szkolenia - kurczak, który w zasadzie dolatuje do tokena: