czwartek, 4 listopada 2010
Kliker - wątpliwości
Po wczorajszej przygodzie nasuwają mi się pytania i wątpliwości co do skuteczności pozytywnego szkolenia. Prawdopodobnie nigdy by mi się nie udało nauczyć tego psa nie wchodzenia na pastwisko za pomocą pozytywnego wzmocnienia, gdyż nagroda w postaci pogonienia sobie czegoś dużego co ucieka jest sporo większa niż jakiś tam smakołyk czy cokolwiek innego. I po raz pierwszy mam wątpliwości czy tak naprawdę wszystkiego jesteśmy w stanie nauczyć za pomocą klikera. Muszę mocno przemyśleć sprawę i wyciągnąć wnioski. Następnym razem postaram się opisać za i przeciw.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Owszem - jest sporo większa, ale... Jeśli dobrze nauczysz niewchodzenia na pastwisko w warunkach neutralnych (tzn. bez czegoś dużego co ucieka) to zachowanie będzie na tyle silne, że coś dużego nie będzie przeszkadzać. Dla Warki pogonienie sarny jest dużo większą nagrodą niż kawałek "czegoś" - to oczywiste. Ale nie ma problemu z odwołaniem jej z pogoni za sarną... Cały dowcip w stopniowym zwiększaniu wymagań i długiej historii wzmocnień.
OdpowiedzUsuńO super, że odpisujesz :). No w sumie to racja - można by tego nauczyć bardzo małymi kroczkami. Jednak użycie kary w tym wypadku zadziałało znacznie szybciej. Aczkolwiek pewnie nie wiadomo, czy pies akurat nie skojarzył tego zdarzenia z pastuchem i następnym razem np wejdzie na pastwisko, na którym nie ma pastucha.
OdpowiedzUsuńNatomiast co do stosowania kar razem z klikerem. Zauważyłam, że odkąd nie karam konia, to stracił do mnie tak jakby "szacunek". O bardziej to ujmę tak, że nie jest przy mnie ostrożny. Nigdy nie klikam konia jak jest za blisko mnie,i koń bezpośrednio na mnie nie wchodzi, jednak zdarza mu się zrobić to przypadkiem. Np. omijając mnie za wcześnie skręca i haczy o mnie zadem. Oczywiście nigdy nie był kliknięty jak był za blisko mnie, jednak to zachowanie nie może się wygasić. Mam takie wrażenie, że nie zauważa mnie jako obiektu żywego - tylko jestem obiektem do wydawania nagród, tak jakbym była słupem, którego się nie da przestawić, ale o którego trochę się można otrzeć. Koleżanka, która również zajmuje się tym koniem, zawsze kiedy koń na nią włazi to go mocniej szturchnie czy odepchnie - efektem jest to, że koń przy niej jest bardzo ostrożny i skupia się na tym, żeby na nią nie wejść. Stąd moje pytanie - czy można użyć kary w takim przypadku jak zaznaczanie swojej strefy osobistej? Czy stosowanie kary w takim przypadku bardzo niekorzystnie wpłynie na psychikę konia?
Odróżnij karę w sensie "uniwersalnym" od komunikacji - dopóki używasz szturchnięć w sensie komunikacyjnym ("nie wchodź na mnie","uważaj na mnie") a nie wymuszania czegoś to nic złego się nie stanie - konie też się przecież szturchają (ale tego co je gania nie lubią)
OdpowiedzUsuń